Daje się zauważyć dwa podejścia do tradycji w jodze, choć występują one w różnych odmianach i z różną intensywnością. Pierwsze podkreśla znaczenie wierności, trzymania się jednej metody przekazywanej z pokolenia na pokolenie (tzw. parampara). Jego zwolennicy czasem zachowują się jak strażnicy świętego ognia jedynie słusznego przekazu. Odstępstwa od metody, próby jej modyfikacji spotykają się z krytyką. Wierność metodzie staje się wartością samą w sobie i jednocześnie jest przedstawiana jako jedyna gwarancja osiągnięcia sukcesu. Jeśli chcesz napić się wody, musisz wykopać studnię – mówią oni. A jak wiadomo, nie da się dokopać do wody, kiedy kopie się w kilku miejscach jednocześnie.

Drugie podejście cechuje pewien eklektyzm. Opiera się ono w jakiejś mierze na na intuicji, z którą konfrontowane są elementy różnych tradycji i która ostatecznie rozstrzyga, co staje się treścią praktyki, a co jest pomijane. Podejście to uznaje eksperyment za wartość. Wzbogacanie tradycyjnego przekazu o współczesne wątki, np. o naszą wiedzę o anatomii i psychologii, staje się w nim normą i oczywistością. Praktyka jogi powinna być dostosowana do wrażliwości, możliwości i potrzeb konkretnego człowieka – twierdzą zwolennicy takiego podejścia.

Spór miedzy tymi dwoma podejściami wydaje się jednak nieco sztuczny i wynika z czegoś, co można by nazwać błędem perspektywy. Obserwator tradycji traktuje ją jako coś, co zawsze było niezmienne, z natury rzeczy uznaje więc próby modyfikacji jako niebezpieczeństwo wypaczenia przekazu. Tymczasem w historii jogi trudno doszukać się spoistości i ciągłego powielania raz przyjętych schematów. Wręcz odwrotnie – joga kształtowała się niejako na obrzeżach mainstreamu, była z natury buntownicza i szukająca nowych rozwiązań. Z jednej strony, w wielu dawnych tekstach można znaleźć mocno akcentowaną potrzebę wierności naukom mistrza (guru). Z drugiej jednak, przez wieki joga zmieniała się, była podatna na najrozmaitsze wpływy, zaś w jej w praktyce pojawiały się coraz to nowe, czasem niespecjalnie spójne z sobą, elementy. Uważany przez wielu za ojca współczesnej jogi Krishnamacharya odwoływał się do Patañjalego oraz haṭhajogi, ale jego nauki nie były prostą kontynuacją ani jednej ani drugiej metody. Co więcej, wydaje się, że był on wielkim eksperymentatorem, który tradycyjny przekaz wzbogacał o współczesne mu elementy, a także modyfikował swoje nauki w zależności od tego, kogo uczył.

Współcześnie joga stała się zjawiskiem globalnym. Pojawiają się coraz to nowe szkoły i metody. Można czasem odnieść wrażenie, że niektóre z nich niewiele mają wspólnego z tym, co kiedyś nazywano jogą. W takiej sytuacji poszukiwanie czegoś trwałego, tradycyjnego, sprawdzonego przez pokolenia wydaje się naturalną potrzebą. Z drugiej strony, zamykanie się na zmianę i ignorowanie potrzeby elastyczności w podejściu do tradycji może grozić jej skostnieniem i powodować, że w coraz mniejszym stopniu odpowiadać będzie ona potrzebom osób jogę praktykujących. Każdy poważanie zaangażowany w praktykę jogi musi sobie czasem odpowiedzieć na wiele pytań i nie zawsze daje się to zrobić w ramach jednej metody. Czasem znalezienia takiej odpowiedzi wymaga nowatorskiego podejścia, dzięki któremu nie tracąc z oczu istoty jogi próbujemy dostosować ją do naszych potrzeb i możliwości. Ale czy joga nie była zawsze naznaczona takim właśnie wyzwaniem