Joga opiera się na paradoksie. Usilne starania, ciągłe poszukiwania, poczucie braku, którego nijak nie można zaspokoić – to wszystko sprzyja podjęciu praktyki. Praktyka sama jednak, przynajmniej początkowo, jest staraniem właśnie, poszukiwaniem, próbą zmiany na lepsze. W pewnym momencie, po iluś tam warsztatach i wykładach, lekturach mądrych książek i latach codziennej praktyki, pojawiają się więc wątpliwości: „Dlaczego ciągle nie ma tego spokoju, który obiecuje joga?”, „Czy może robię coś źle?”, „A może trzeba zmienić metodę, nauczyciela, czy poszukać zupełnie innego drogi?”
Przed paradoksem tym przestrzega Patañjali. Postuluje on bezpragnieniowość czy nieprzywiązywanie się (vairāgya), w tym także w stosunku do tego, co obiecują teoretyczne rozważania, mądre książki, tradycyjny przekaz (anuśravika). Ciągłe poszukiwanie spokoju nie przyniesie uspokojenia, nieustanne próby osiągnięcia doskonałości nie uczynią nas doskonałymi, próby zapełnienia poczucia braku nie wypełnią dręczącej pustki – zdaje się mówić nam autor Yogasūtr. Trzeba po prostu zaakceptować stan niepokoju, braku, niedoskonałości. Przestać usilnie szukać zmiany i w pełni afirmować to, co jest. Wówczas może pojawić się spokój, który obiecuje joga. Spokój, który – jeśli wierzyć Śivayogapradīpikā – ma naturę stworzoną ze światła.