Wpółczesnej jodze czasem brakuje elastyczności. Powodowani ambicją, próbujemy za wszelką cenę wykonać jakąś asanę tylko dlatego, że robi ją ktoś inny – na macie obok albo na zdjęciu w mediach społecznościowych. Często bezrefleksyjnie ulegamy najrozmaitszym teoriom, według których jakaś asana powinna zawsze wyglądać w ten sam sposób albo ma być praktykowana niezależnie od okoliczności. Taki brak elastyczności kończyć może się urazami i wypaleniem. Praktyka, która powinna z założenia dawać radość, dostarczać energii i sprzyjać naszemu dobrostanowi staje się swoim zaprzeczeniem.

Uważany za ojca współczesnej jogi, Krishnamacharya, bardzo wyraźnie różnicował podejście do nauczania asan w zaleźności od tego, kogo i w jakim celu nauczał. Inaczej uczył młodych, sprawnych nastolatków, inaczej osoby dojrzałe lub chore, dla których joga była terapią. Pomimo tego, że miał opinię surowego i wymagającego nauczyciela, dostosowywał praktykę asan do możliwości i potrzeb praktykującego. „Nie każdy musi wykonywać wszystkie asany. Nie wszystkie asany muszą być wykonywane przez cały czas” – powtarzał swoim uczniom.