Żyjemy w czasach kiedy otwartość na wielość i akceptacja różnorodności są uznawane za standard zachowania. Niewzruszone przekonanie do własnej racji często utożsamiane bywa z dogmatyzmem. Wierność jednej metodzie bywa uznawane za samoograniczenie. „Każdy ma swoją jogę”- słyszymy. „Jest wiele dróg do celu i każdy może wybrać swoją” – dodają inni. Bycie joginem, czy praktykującym jogę jakoś nie współgra z krytykowaniem innych podejść do praktyki. Jogiczne podejście do życia utożsamiane bywa z tolerancją i unikaniem sporów.
Tymczasem w wielu tekstach źródłowych można znaleźć nie tylko zdecydowaną krytykę konkurencyjnych metod jogi, ale także dosyć dosadne określenia osób, które praktykują jogę inną nich ich autor. Powstała ok. X wieku Amṛtasiddhi nazywa osoby takie mūḍha (głupek, idiota, dureń, otumaniony). „Ten, kto porzuca bindu-jogę i otumaniony wybiera inną [metodę] jest idiotą, który bezowocnie czuwa (jāgarti) między jałowym drzewami (śākhoṭakavṛkṣeṣu)” – czytamy w tym dziele. Trudno dopatrzyć się takim stwierdzeniu otwartości czy tolerancji wobec innych podejść do jogi, ale czy powinniśmy się z tego powodu dziwić?
W końcu kiedyś, trochę podobnie jak dzisiaj, różne metody jogi wchodziły z sobą w polemikę i konkurowały z sobą, starając się pozyskać uczniów dla swojej metody. Co więcej, każda szkoła myślenia była niewzruszenie przekonana o swojej racji i skuteczności zalecanych przez siebie praktyk. Jeśli wiara w słuszność własnej metody jest mocna, a praktyka w pełni zaangażowana i związana w wieloma wyrzeczeniami, trudno przecież oczekiwać bezkrytycznej akceptacji innych podejść. Joga, która jest gorąca bywa wykluczająca. Czy to znaczy, że możemy sobie darować współczesną wrażliwość, która postuluje tolerancję, otwartość i akceptującą wyrozumiałość?
Niekoniecznie. Warto jednak zastanowić nad źródłami tej wrażliwości. Czy czasem nie jest tak, że postulat tolerancji wobec innych poglądów na jogę wynika z braku jasnej wizji własnej praktyki? Czy otwartość na różne metody i podejścia do jogi nie bierze się z tego, że nasza własna joga jest letnia? Jeśli natomiast jesteśmy w pełni przekonani do wybranej metody, nasza joga jest gorąca, a praktyka pełna zaangażowania, jak wówczas zachować powściągliwość i nie uważać każdego, kto myśli inaczej niż my za mūḍha? Tolerancja i otwartość są wartościami, ale także wartością jest pełna ognia praktyka. Jak pogodzić jedno z drugim? To pewnie znacznie trudniejsze niż zakładanie nogi za głowę.
Animesh Bhattarai